Kupujemy coraz więcej pigułek na stany lękowe i depresję. Czy to już powszechne zjawisko?

Oglądając telewizję czy słuchając radia możemy odnieść wrażenie, że na każdą dolegliwość pomoże mała albo i większa tabletka. Na depresję i stany lękowe również. Jednak o tym, że nic nie jest tak proste jak w reklamach, przekonuje się każdy, kto sięga po takie uspokajacze bez recepty. A jest nas coraz więcej.

Wojna, pandemia i inne lęki

Tak naprawdę w stanie permanentnego stresu żyjemy od ponad dwóch lat. Nowy, nieznany wcześniej wariant koronawirusa zmienił naszą rzeczywistość nie do poznania. A gdy wydawało się, że już będzie w miarę normalnie – wybuchła wojna na Ukrainie. Jeżeli dołożyć do tego jeszcze kolejne stresy związane z pracą, rodziną i codziennymi obowiązkami, robi się nieciekawie. I jakby pod wpływem chęci oswojenia rzeczywistości, coraz częściej sięgamy po uspokajacze bez recepty.

To stały trend

Wydawać by się mogło, że rzeczywistość w jakiej przyszło nam żyć, w dużej mierze determinuje te zachowania. Nic jednak bardziej mylnego. Trend polegający na coraz większej ilości przyjmowania środków uspokajających to norma, którą można było obserwować nawet dwa lata temu. Z jednej strony, są one bardziej dostępne, ze względu na fakt, dostępności bez recepty. Z drugiej jednak, stresujących sytuacji nam raczej nie ubywa. Gdy nie baliśmy się koronawirusa czy widma wojny za naszą wschodnią granica, były inne strachy.

Warto jednak pamiętać, że tabletki nie załatwią za nas wszystkiego. To tylko chwilowe i doraźne działanie, które nie rozwiąże za nas wszystkich problemów.

Szukasz więcej porad z zakresu psyche? Zobacz portal nadwrazliwosc.pl

Serwis zdrowieonline.pl ma charakter wyłącznie informacyjny i treści w nim zawarte nie zastąpią konsultacji lekarskiej.